This paper discusses Maxwell's demon thought experiment. In recent years, there has been extensive research on Maxwell's demon. I first provide a detailed overview of important historical milestones of Maxwell's demon thought experiment. Einstein would often write about both relativity and thermodynamics. In this paper, I first argue that: 1. Einstein spoke of Perpetuum mobile of the second To Syntetyczna Ganja Mafia, z głośników tłuszcz kapie Wiem w czułe punkty trafia, odruchowo cieszysz japę Jadę powoli jak papież, wzywam oddziały na apel šicí stroj, co nešije, původně snad perpetum mobile. Za jeden z těch skvostů, (skvostů) Dnes platím poslední splátku, (splátku) Pak jej shodím z mostu, vždyť jich mám pěknou řádku. Tak to tedy kráčí, (kráčí) Spousta trampot a hříchů, (hříchů) Sbírka, ač je k pláči, přesto nutí mě k smíchu. cash. 05. Ganja Mafia - Perpettummobile (prod. PSR) 05. Ganja Mafia - Perpettummobile (prod. PSR) KUP ALBUM: Więcej info: oraz ... >>>>> !!! Eingestellt von Memnosis um 12:15 Prawdziwi Palacze Lyrics[Ref.] (Kali)Precz z padaką, patrz jak lolki się tląTo naturalny plon, homegrown, outdoor, hydroBo my palimy gdy wszyscy już śpiąMoi ludzie tu są, to Ganja Mafia ziomWięc odrzuć marny glon, jak prawdziwi palacze[Zwr.] (Kacper)Siema prawdziwi palacze, piona piona raczejDla mnie lemon haze, a dla brata Jack HererOdpadają dopalacze, tylko dobry skunJeśli jesteś swój gra tu Ganja Mafia crewPrawdziwi palacze wiedzą po co Maria jestKiedy oko stawiamy, kręcę, spalam, biorę wdechW kiermie czarne OCB, ze mną ziomek i 5GLecę wtedy znowu nagrać, a serce pompuje krew[Ref.] (Kali)Precz z padaką, patrz jak lolki się tląTo naturalny plon, homegrown, outdoor, hydroBo my palimy gdy wszyscy już śpiąMoi ludzie tu są, to Ganja Mafia ziomWięc odrzuć marny glon, jak prawdziwi palacze[Zwr.] (Kali)Prawdziwi palacze, Ganja Mafia familiaPrzepalone konta, fury, znowu płonie willaMy kochamy ganję bardziej niż Romeo kochał JulięMamy przepaloną gardziel, dym oktawy generujeNie truję się syfem, nie dla mnie kopane ziołoWoda, soda, podbiał, me płuca tego nie chłonąPora by zaufać plonom, minie dżungla w szafie słońceJak nie jesteś ogrodnikiem, nie pal kundla jak cię proszęGdy palisz od święta to nie strugaj ganjamanaNie jeden kozaczył, potem kameleon, biała ścianaMarihuana to nie tania dziwka do lansuTo pożywka dla umysłu, droga do głębokich transówCzasami zbastuj co za dużo, to nie zdrowoBo wpadniesz w leniwy nastrój i zeswoisz się z sofąPoddam się pod Boga osąd, ciekawe czy łamie prawoBo skoro to niebo to na bank tam dużo palą[Ref.] (Kali)Precz z padaką, patrz jak lolki się tląTo naturalny plon, homegrown, outdoor, hydroBo my palimy gdy wszyscy już śpiąMoi ludzie tu są, to Ganja Mafia ziomWięc odrzuć marny glon, jak prawdziwi palacze[Zwr.] (Felipe)Nie dla fejmu, poklasku, sławy, blasku, ani pod publikęRaczej się spliffem jego zagrożenie mitem z tychKilku liter do F do N do SFanatycy najlepszego sortu, wiesz co kruszy sięPłonie haze, gaśnie stres, właśnie idą w zapomnieniePowiem ci od A do Z wszystko jeśli chodzi o palenieTo Mary Jane, dobrze wiesz jak jestZnam ją lepiej niż sam siebie, przy mnie jest w nocy, w dzień ejRzuca cień, na szarość dnia robimy zamachGdy w płucach jest tlen mogę nawijać do ranaTo Canna Cannabis, THC, zielony liśćJeśli nie wiesz o co come on możesz wyjść przez te drzwiMów mi Mister Weed, Master Yoda of skunLeci dobry bit, żadna Doda, kłoda to chujZielono mi, siły doda mi kolejny buchNic dodać, nic ująć, palacze Ganja Mafia crew[Cuty][Ref.] (Kali)Precz z padaką, patrz jak lolki się tląTo naturalny plon, homegrown, outdoor, hydroBo my palimy gdy wszyscy już śpiąMoi ludzie tu są, to Ganja Mafia ziomWięc odrzuć marny glon, jak prawdziwi palacze[Cuty] Perpetuum Mobile Perpetuum Mobile Wróciłem na majku na bicie Skumaj to! Widzisz, ziom, nie czuję stresu, wpadam żeby zbić piątki Jestem głodny sukcesu jak jebany wilk z Wall Street Mówi mi, wilk z Polski, mistrz Polski, dziś odbij! Ich zwrotki idź potnij, zbyt słodki? Hmm, plotki? Czego oni tu chcą? Nie wiem, moich wersów tu bądź pewien Jedni gonią ten sos w gniewie, słowo co wali jak cios: debet Moje wersy to nie duma chwili Brudny smog sprawia, że mam czarny język, #suahili Moja suma styli – ósemka w poziomie, ziomie Na poziomie rap, na koniec braw i tak ci nie zabronię Jestem jak goniec, Ty życie weź w dłonie Albo dzwoń pod 112, jeśli na mnie chcesz donieść Odniosłem sukces, wiec piszą o mnie na forach Mógłbym opowiedzieć im o jutrze, byłem tam wczoraj Idę na torach, ideał olał dziś, w cyber-matołach syf to wyżera pola Powiedz czego ci brak, tak, podpiszemy tu traktat Machinegun to mój trak, tak! Trrrataktaktaktak! Wersami robię tą rzeź, popierdolone mam w głowie i wiesz Chyba za dużo tu biorę na siebie, na niebie widziałem już siebie i krew Leci tu z miasta ta iskra, zła metka? Wbijam w to Hejterom hasta la vista, dla fanów ti amo Życie to bilard, ziom, Ty grasz bez kija, ziom? Kolejna bila co? Do łuzy wbijam ją! Bi-biatch, się ni jak, tu latasz na bitach Elita wywija te zwrotki, jakby była Biebera na klipach Selena Gomez, mam cele na koniec Tak wiele na tronie siedziało już, kto teraz siedzi w koronie? Tchórz – nie obleciał mnie, nie, znów - masz tu na skinienie W chuj - dobrych zwrotek ode mnie, puls - bije szybciej, to pewne Robię bit, potem tekst na tym składam cały Biorę pasję na dwa baty, mordo, #Adam Małysz Dakar – Paryż - to nie dla mnie. Gram w WWA Gadam cały czas o prawdzie, na bruku, taa Taka ta kultura, moich wersów struktura Akupunktura, bo wbijam im szpilki aż krzyczą ratunku, aaaa! Bo pojebany styl co cię martwi. Kiedy zapisuje rymy na kartki Co to komuna, rymy na kartki? Mordo nie kumasz, hajs nie wystarczy Ooo, czego warczysz? Okupujesz te przeglądarki? Przez to marni mają ciarki jak wampir Wiem to, znam ich, często krew to nakarmi Nie zabiorę Cię dziewczyno na karmi Zabiorę cię na party, wiec rób się na barbie Lubię kiedy tańczysz, lubię kiedy patrzysz Lubię kiedy walczysz o mnie, wolniej Weź, oprzytomniej na chwilę, zmierzymy kurz na butach Jak w Sochi Kamil Stoch; Lecimy kurwa tutaj Na tej scenie potrzeba mistrza, aktualnie to potrzeba wyższa Dlatego ziom ja to wykorzystam, bo nie znam większego pojeba niż ja, nie To nie banicja, choć Bisz na propsie to ekstradycja Bo wielu chce mnie do piekła wysłać, a dla mnie to raczej do nieba misja Moje wersy jak muay thai, kiedy łapię majka, oni krzyczą: Graj tak! Oni krzyczą: High five! Half pipe, chociaż wbijam się wysoko jak w Alpach Masakra bronią maszynową, skurwysynu Pojebane to flow, które Bóg mi tutaj przyniósł Zmieniam mordo po chwil głos, który zostawia często blizny Flow hashtag EmilyRose – będą potrzebne egzorcyzmy O egzorcyzmy wers z ojczyzny leci stale Złap co to tu mierzy skalę, sprawdź co tu leci dalej W sieci stale wysyłamy znów sygnał, jestem tutaj – kryształ Wielu nie chce bym błyszczał Sekta jak harikrishna. Tworzę na bitach slalom @browwa, instagram, klikaj follow Wbić na salon nie chcę, żyć na szaro nie chcę W klipach mają bezsens, Ci co w rymach kładą wiecznie pusty slogan (pusty slogan). Chuj z tym, zobacz jak się lepi te słowa, epitety, mowa to moja choroba i doba mija Gra nie wierzę, ja nie wierze w nią i wbijam Bo nie jest już chyba na siłach Powstrzymać grę w moich żyłach Tak wielu mnie ocenia, niewielu mnie docenia Bez celu, bez wątpienia, to perpetuum pokolenia Wciąż czuje ciarki najlepsze, gdy łapie majki na setkę Od białej kartki na wietrze do własnej marki na metce Zabierasz fanki na backstage, oceniaj muzę To ją nagrywam mordo, nie sextape Wersy tych co wiecznie mi chcą w serce wbić Coś więcej niż nóż. Cóż, bywaj zdrów, skurwysynu mam w rymach tusz W żyłach puls. W klipach luz, w bitach czuć ten klimat już Ktoś do bletki już zwija susz, ta muzyka to siła słów Siedem płyt za mną. Najlepsze przede mną W ciemno mogę to obstawiać Na pewno wiem kto dotrzyma mi tempo: nikt! Kiedy kończy się ten film, pojawią się napisy Jak skończy się ten bit, usiądę do klawiszy Wiesz, nie ma tego złego co nie wyszło na dobre A progres to problem tych, co mają obłęd w oczach Ja dalej trzymam formę i popatrz, że chyba to muszę kochać Skoro nadal kładę wokal na bity Niesamowite to jak machinegun, next level to mój rytm życia, mój styl bycia Mój rym słychać, w mój bit wnika, ten plik klikaj, bo jestem dziwny Jestem inny i noszę blizny, pokonałem schody Lubię zgrabne tyłki, a polskie cycki cenie bardziej niż austriackie brody Oni chyba wiedzą kiedy wjeżdżam Oni chyba wierzą, żebym przestał Nie wiem co to presja, nie wiem co to przegrać Nie wiem co to, ale ty próbujesz mnie potępiać Wiesz jak jest to wejdź w zakręt i bierz żagle i płyń z wiatrem Mam kwit – zgadłeś, wiec dam prawdę Ci Dziś już nie chce nic, dopóki pragnę żyć Znam swoje wady, i choć noszę w sobie piętno w tym wypadku grę uważam za zamkniętą Next level 2

perpetum mobile ganja mafia tekst